Barefoot Doctor Stephen Russell w swojej czerwonej książce pisze:

Przyczyną twoich oporów wobec urzeczywistnienia pragnień jest po prostu ukryta niechęć do wzięcia na siebie związanych z nimi obowiązków”

Ja mam takie pragnienia i właśnie je urzeczywistniam. Mój przyjazd do Kathmandu wiąże się z pragnieniem rozwoju zawodowego i osobistego, a w moim wypadku jedno jest zależne od drugiego. To mój pierwszy wyjazd z zaplanowanych, dlatego też jest wyjątkowy i ważny dla mnie.

Z Wrocławia do Kathmandu leciałem łącznie z postojami ok. 13 godzin. W Doha jesteśmy o 5 rano, temperatura tutaj wynosi 30 stopni, z klimatyzowanego samolotu wyszedłem w polarze do piekarnika.

Pięciogodzinny postój w Qatarze można urozmaicić sobie zakupami w najniższej strefie bezcłowej i fakt, że ceny są kuszące. Ponieważ nasz postój był długi otrzymaliśmy darmowy posiłek i to jest miły gest 🙂

Przyznam, że lot liniami qatarskimi był wygodny, miła obsługa, dobre posiłki do wyboru i nieograniczona ilość gorących i zimnych napojów, naprawdę czarna herbata smakowała wyśmienicie. A dla „zabicia” czasu można skorzystać z bogatych albumów filmowych, muzycznych lub z gier zarówno dla dzieci i dla dorosłych. Na lotnisku w Kathmandu otrzymałem tak jak chciałem 30 dniowa wizę i przede mną mam nadzieję 28 dni owocnej pracy i nauki, oraz niezapomnianych wrażeń z pięknego i jakby nie było egzotycznego kraju Azji.

Jeszcze krótko o tutejszych usługach taxi i obowiązujących przepisach drogowych. Nasza grupa z Polski liczy 5 osób więc wynajmujemy mini busa, oczywiście zaczynamy od negocjacji ceny i zajęła się tym mająca praktykę w negocjacjach koleżanka Hania. Z wstępnej ceny 2000 rupii Hania utargowała do 1500 rupii (dla zainteresowanych obecny kurs w Kathmandu to 1 EUR = 108,5 rupii) Ja w tym czasie szukam sklepu aby kupić wodę do picia, ale w pobliskim sklepie nie zapłacę kartą i wracam szybko do dziewczyn. Jest godz. 17.30 i jest już ciemno, ruch prowadzony jest tutaj lewą stroną, basów w samochodzie nie zauważyłem, drogi nie są oświetlone, asfalt bardzo dziurawy, raczej go nie ma niż jest, znaki drogowe jakby ich nie było. Niektórzy z nas boją się i o siebie bo auto trzęsie się na każdej dziurze i o swoje walizki na dachu leżące swobodnie. Jedno co działa w samochodzie to światła przednie i oczywiście klakson, za każdym razem kiedy mijamy człowieka lub pojazd używany jest klakson. Do Klasztoru Benczen docieramy w czasie 20 min. W okazałej bramie witają nas uśmiechnięci mali uczniowie tutejszej szkoły dla mnichów i wyrywają nam walizki z rąk aby pomóc przy wnoszeniu. Mrówcza robota i duża pomoc dla nas bo walizki są ciężkie. Wszyscy marzymy już tylko o wygodnym i ciepłym łóżku:) Ale spotyka nas niespodzianka, o której napiszę w następnym wpisie:) Pozdrawiam wszystkich przyjaciół z Polski i nie tylko prosto z ciepłego od 25 do 27 stopni w dzień Kathmandu, dla równowagi w nocy jest chłodno jakieś 15 stopni, Hej!

Bosonogi Terapeuta