Jednak postanawiamy, że jedziemy do centrum Kathmandu, aklimatyzujemy się i nie chcemy na długo opuszczać hotelu. Dziś  jest kolejny dzień festiwalu z okazji tutejszego Święta Dashain  może być ciekawie na Placu Dubar.  Z Benchen zabiera nas taxi i jedziemy ok. 5 min. 

Na głównych  i bocznych drogach ruch jest duży, jest tłok, samochód rozpędza się, to za chwile hamuje, słychać pełno klaksonów, dosłownie wszyscy przeciskają się miedzy sobą. Najwięcej jest motorów, samochody i ludzie na jednej drodze, przy bocznych drogach chodników nie ma. Przed każdym wąskim zakrętem samochód daje znak klaksonem, że się zbliża, w ten sposób samochód z przeciwnej strony może szybciej zareagować i ustąpić więcej miejsca. Częsty widok na drodze to motocyklista jadący z kobietą lub całą rodziną i  tylko motocyklista ma kask na głowie, kobiety za to są elegancko ubrane i maja przeważnie na głowach chusty.  

No tak, jestem tu z koleżankami, a kobiety to wiadomo, trzeba iść na zakupy . Trudno oprzeć się kolorytowi tutejszych wystaw sklepowych, nawet ja zaczynam przebierać w szmatkach i kupuje sobie ładne koszule.

Moja uwagę zwraca niesamowita ilość kabli elektrycznych jaka biegnie niektórymi ulicami, przecież to istny węzeł gordyjski:)

 Na ulicach Kathmandu jest dziś kolorowo, festyn to czas zabawy i spotkań na centralnym placu, dzieci puszczają małe kolorowe latawce, dookoła dominują kolory czerwone, pomarańczowe i różowe. Czerwona farba to symbol krwi, która ma chronić przed wypadkami i śmiercią. Np. samochody są z przodu smarowane na czerwono na podobieństwo krwi, aby ustrzec się w przyszłości od nieszczęśliwego wypadku. Bogowie, którzy otrzymają dar nie będą w przyszłości żądni krwi.

Podobnie jak u nas w czasie świąt duże sklepy, restauracje i zakłady pracy nie pracują. Przy placu porozkładane są stragany ze starociami i okolicznościowymi pamiątkami.

Razem z koleżankami docieramy do Placu Durbar w Kathandu przed nami monumentalne budowle. Świątynia Trilokia Mohan Narayan zbudowana w 1690 roku przez Królową Matkę Ridhhi Laxmi

Tutaj po prawej najmłodszy budynek z 1908r. zbudowany na wzór europejski Gaddi  Baithak, a z lewej strony Dom Kumari wzniesiony za panowania Króla Jaya  Prakash  Malla. 

Natomiast pośrodku wznosi się Świątynia Taleyu najwyższa świątynia w Kathmandu, mierząca ponad 36 metrów i zbudowana w 1564r. przez  Krola Mahendran Malla i otwierana jest dla pielgrzymów raz w roku, w czasie Festiwalu  Święta Dashain.

Od Placu rozchodzą się liczne uliczki, są wąskie i szczelnie zabudowane. Poupychane są tu małe sklepiki, warzywniaki, usługi krawiecki. Większość rzeczy w tych sklepikach jest wykonywana w Nepalu. Koszule, które sobie kupiłem maja na metce napis „made in Nepal”.  A owoce sprzedawane w tutejszych dobrze zaopatrzonych warzywniakach są  pachnące i wyglądają apetycznie. Nie ryzykuję jeszcze próbowania świeżych owoców, może za tydzień? Bo sam jestem ciekawy smaku tutejszych bananów, czy mango. Na pewno o tym jeszcze wspomnę.

Ten wpis nie jest jeszcze skończony, od dwóch dni internet nie pozwala na ciągłą pracę w sieci i muszę cierpliwie czekać i sukcesywnie dokładać treści. Tak więc cdn… , dziś mamy piękny wschód słońca i zanosi się na kolejny słoneczny dzień.

Namaste 🙂

— Bosonogi Terapeuta